czwartek, 30 lipca 2015

PROLOG

Otwieram gwałtownie oczy, siadam i rozglądam się dookoła. Otacza mnie ciemność, a na skórze czuję dreszcze, od zimnego powietrza, które szczypie moje zmarznięte ciało. Siedzę na pokrytej rosą trawie, w której zatapiam lodowate palce. Do nozdrzy napływa zapach wypalonych świec, kadzideł
i kwitnących kwiatów. Podnoszę w górę wzrok i patrzę w dal mrużąc oczy. Zdaje się, że widzę światełko migoczące w oddali. A może jednak tuż nade mną?
Tracę poczucie rzeczywistości, nie potrafię zidentyfikować nic prócz gruntu, który mam pod sobą. Czuje zawroty głowy od myśli wirujących w moim i tak zagubionym umyśle. Słyszę jak do mnie szepczą. Ja jednak nie jestem wstanie ich zrozumieć. Każdy obraz w mojej głowie jest zamazany
 i wyblakły, a zarazem agresywny.
Podnoszę się z ziemi i łapię za głowę. Coś jest nie tak. Już tu kiedyś byłam. Już kiedyś to czułam. We śnie. Czy to też jest sen?
Słyszę głośny trzask tuż nad swoją głową. Podnoszę oślepiony wzrok. Widzę ogromne reflektory jarzące się dookoła mnie. Spostrzegam boisko stadionu malujące się przed moimi oczami.
Ciemne groźne niebo wisi nade mną, gdy patrzę na opustoszałe trybuny. 
Jestem sama otoczona ciszą, przerażającą ciszą.
Nawet moje płuca nie mają odwagi wydobyć z siebie dźwięku. 
Nagle słyszę potworny wrzask, który rozdziera moje uszy. Zatykam je pośpiesznie, rozglądając nerwowo dookoła, chce dowiedzieć się od kogo pochodzi przepełniony bólem i cierpieniem krzyk.
Jestem sama.
Mgła gęstnieje, a wraz z nią zrywa się silny wiatr, który targa moje splątane włosy.
Wyjące podmuchy trąbią mi w uszach, chcąc zwalić z nóg, napierają z każdej strony coraz mocniej.
Z każdą sekundą wrzaski stają się coraz donośniejsze, niesione przez wichurę tańczą tuż nade mną przyprawiając o mdłości.
Nagle padam na kolana czując potworny ból rozchodzący się od brzucha. Każdy centymetr mojego ciała pali mnie żywym ogniem. Nie jestem wstanie się ruszyć, zamieram poddając się torturze, uwięziona we własnym ciele modlę się o koniec.
Chcę krzyczeć z całych sił, jednak zdaje sobie sprawę, że od samego początku to mój wrzask echem roznosi się po stadionie. Przenoszę wzrok na moje zakrwawione ciało. Patrzę jak czerwona ciecz rozpływa się po moim brzuchu i plami zieloną trawę.
Drżę, chociaż już dawno przestałam czuć zimno.
Krew wypływa z moich ust.
 Dławię się, łapczywie łapiąc każdy oddech.
Czuję łzy płynące z moich oczu. Słone mieszają się z metalicznym smakiem krwi.
Dotykam gorącej dziury na swoim brzuchu i padam na trawę walcząc o uchodzące z mojego ciała życie.

Nagle wszystko dookoła znów cichnie, znów się uspokaja, a ja widzę jak małe migoczące światełko zbliża się do mnie, zbliża się do mnie, a ja nie jestem wstanie go dosięgnąć, nie jestem wstanie nawet na nie spojrzeć…