Otwieram
gwałtownie oczy, siadam i rozglądam się dookoła. Otacza mnie ciemność, a na
skórze czuję dreszcze, od zimnego powietrza, które szczypie moje zmarznięte
ciało. Siedzę na pokrytej rosą trawie, w której zatapiam lodowate palce. Do
nozdrzy napływa zapach wypalonych świec, kadzideł
i
kwitnących
kwiatów.
Podnoszę w górę wzrok i patrzę w dal mrużąc oczy. Zdaje się, że widzę światełko
migoczące w oddali. A może jednak tuż nade mną?
Tracę
poczucie rzeczywistości, nie potrafię zidentyfikować nic prócz gruntu, który
mam pod sobą. Czuje zawroty głowy od myśli wirujących w moim i tak zagubionym
umyśle. Słyszę jak do mnie szepczą. Ja jednak nie jestem wstanie ich zrozumieć.
Każdy obraz w mojej głowie jest zamazany
i wyblakły, a zarazem agresywny.
Podnoszę
się z ziemi i łapię za głowę. Coś jest nie tak. Już tu kiedyś byłam. Już kiedyś
to czułam. We śnie. Czy to też jest sen?
Słyszę
głośny trzask tuż nad swoją głową. Podnoszę oślepiony wzrok. Widzę ogromne
reflektory jarzące się dookoła mnie. Spostrzegam boisko stadionu malujące się
przed moimi oczami.
Ciemne
groźne niebo wisi nade mną, gdy patrzę na opustoszałe trybuny.
Jestem
sama otoczona ciszą, przerażającą ciszą.
Nawet
moje płuca nie mają odwagi wydobyć z siebie dźwięku.
Nagle
słyszę potworny wrzask, który rozdziera moje uszy. Zatykam je pośpiesznie, rozglądając
nerwowo dookoła, chce dowiedzieć się od kogo pochodzi przepełniony bólem i
cierpieniem krzyk.
Jestem
sama.
Mgła
gęstnieje, a wraz z nią zrywa się silny wiatr, który targa moje splątane włosy.
Wyjące
podmuchy trąbią mi w uszach, chcąc zwalić z nóg, napierają z każdej strony coraz
mocniej.
Z
każdą sekundą wrzaski stają się coraz donośniejsze, niesione przez wichurę
tańczą tuż nade mną przyprawiając o mdłości.
Nagle
padam na kolana czując potworny ból rozchodzący się od brzucha. Każdy centymetr
mojego ciała pali mnie żywym ogniem. Nie jestem wstanie się ruszyć, zamieram
poddając się torturze, uwięziona we własnym ciele modlę się o koniec.
Chcę
krzyczeć z całych sił, jednak zdaje sobie sprawę, że od samego początku to mój
wrzask echem roznosi się po stadionie. Przenoszę wzrok na moje zakrwawione
ciało. Patrzę jak czerwona ciecz rozpływa się po moim brzuchu i plami zieloną
trawę.
Drżę,
chociaż już dawno przestałam czuć zimno.
Krew
wypływa z moich ust.
Dławię się, łapczywie łapiąc każdy oddech.
Czuję
łzy płynące z moich oczu. Słone mieszają się z metalicznym smakiem krwi.
Dotykam
gorącej dziury na swoim brzuchu i padam na trawę walcząc o uchodzące z mojego
ciała życie.
Nagle
wszystko dookoła znów cichnie, znów się uspokaja, a ja widzę jak małe migoczące
światełko zbliża się do mnie, zbliża się do mnie, a ja nie jestem wstanie go
dosięgnąć, nie jestem wstanie nawet na nie spojrzeć…